top of page

mała CZARODZIEJKA

Przedszkole. Zbliża się Dzień Matki, całe przedszkole przygotowuje się na jutrzejsze występy. Dziewczynka haftuje serwetkę. Dostała wypieków, aż języczek wystawiła z przejęcia, gdy małe rączki malowały igiełką i nitką kolorowe szlaczki. To będzie prezent dla Mamy!

Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka była jej dziecięca frustracja, gdy przyszedł czas powrotu do domu, a Ona nie dokończyła swojej serwetki. Oddała niedokończony prezent Pani i nikomu nic nie powiedziała. Nie była już takim małym maluszkiem, wiedziała, że jutro, gdy wszystkie mamy dostaną swój prezent, jej Mama dostanie prezent niedokończony. A musisz wiedzieć, że Jej Mama to sama szyła w domu piękne sukienki. I swetry robiła na drutach. I serwety na szydełku dziergała. To było w czasach, gdy w Polsce ładnych rzeczy w sklepach nie było i chcąc ubrać się w coś ciekawego, nosiło się materiał do krawcowej.

Ehhh… westchnęło głęboko dziecko i poszło spać bez nadziei w szczęśliwe jutro. Gdyby mógł wydarzyć się cud…

Gdy przyszedł ten dzień, a potem ta chwila, dziewczynka wręczyła Mamie swój prezent. I nie uwierzysz! Serwetka była kompletna. Wszystkie hafty i mereżki dokończone. Mała otworzyła szeroko oczy i buzię. Z najprawdziwszym zdziwieniem, zaskoczeniem i zachwytem, patrzyła to na serwetkę, to na Mamę i powtarzała oniemiała: - Jak to możliwe? To czary! Jak to się stało, że moja chusteczka jest dokończona? To czary, Mamo!

To była jedna z tych magicznych chwil, gdy doświadczasz prawdziwego cudu! Bo tu właśnie zadziały się czary. Magiczne ręce Pań przedszkolanek dokończyły dziewczynce serwetkę, a Panie nic jej o tym nie powiedziały. Niespodzianka! dla Mamy…!


Ta chwila mogłaby w pamięci pozostać magiczną. Ale w życiu jest jak w bajkach: następuje nieoczekiwany zwrot akcji i oto na scenę wkracza Zła Królowa. - Oj przestań! – żachnęła się Mama – to żadne czary! to Panie dokończyły Ci tę serwetkę! Oczy dziewczynki nieco przygasły. Jak mogła być tak głupia, by uwierzyć w magię…? Przecież czary są tylko w książkach… - tu jest nierówno! – Mama pokazała palcem na jakieś miejsce na chusteczce. Dziewczynka popatrzyła, ale już nie widziała hafciarskiego uchybienia. Jej oczy zgasły. Nie udało się… Serwetka nie podoba się Mamie…! Ja nie podobam się Mamie… Dźwięczało jej w głowie. Czar prysł.

Myślisz, że miało dla tej dziewczynki znaczenie to, że w wieku przedszkolnym umiała już płynnie czytać - na zakończenie przedszkola dostała książkę „Dzieci Kapitana Granta” na 563 stron. Nie miało. Bo nie umiała szyć! A Mama szyła!! W sercu dziewczynka łkała i obiecywała sobie, że będzie robić rzeczy niezwykłe, by choć tak zachwycić Mamę i zdobyć jej uznanie. Chciałabym być Czarodziejką…!!!


Minęło 40 lat. W tym czasie dziewczynka przeistoczyła się w dorosłą kobietę. A ta zrobiła specjalizację w dopasowywaniu się i zadowalaniu innych - od przedszkola Córki, po Teściową, ze wszystkim innym po drodze. Duuuużo nagromadziła. Bagaż kompleksów. Walizę rozczarowań. Elektryczny chłód buntu: nie będzie szyć, gotować i zajmować się domem! Ona nie jest od tego! I zalewające na wiosnę depresje: co ze mnie za kobieta, żona, matka? ja się do tego nie nadaję… Myślisz, że miało dla niej znaczenie, że może i nie umie własnoręcznie ugotować na przyjęcie kilkunastoosobowe, ale za to potrafi zarobić tyle, by takie przyjęcie zorganizować? Nie, dla niej nie miało to znaczenia. Ważne było tylko to, że „nie umie szyć, sprzątać i gotować tak, jak to robiła jej Mama”. I wciąż siliła się by być osobą niezwykłą. Jakby sobą zwyczajnie być nie mogła. Ech...

Chciałabym być Czarodziejką… robić rzeczy niezwykłe… wyjątkowe. Może wtedy… ktoś mnie pokocha? …może w tym kimś tak naprawdę wreszcie pokocha mnie Mama?

Jakie zatem było jej zdziwienie, gdy okazało się, że za pracą, którą kochała, odkryła to ukryte pragnienie małej dziewczynki. Niosła ją ta motywacja przypodobania się Mamie.

Stała się Czarodziejką! Odeszła od "biznesu" do "świata terapii". Swoją nową pracę kochała całą sobą - tu mogła inspirować do zmiany w życiu. Do odważenia się zrobienia kroku w nowe. Do wyjścia z mrocznych zakamarków w swojej głowie. Dla wielu to, co się potem działo w ich życiu, to był cud – mniejszy, większy, ale realny CUD.

Och, jednak stałam się... Czarodziejką!

Życie niesie nas w niezwykły sposób. Ustawienia Systemowe ze swoją "magiczną pracą" w Polu, tylko pomagają nam wyjść z bajki, by zacząć żyć bajecznym życiem! Mamy tę moc transformacji w sobie. Siłę przejścia metamorfozy i odwagę dojrzewania w świetle własnych doświadczeń. Naszym udziałem są traumy, borykamy się z ich skutkami, by na końcu odkryć, że dzięki temu znajdujemy swój wewnętrzny blask, spokój, siłę – odkrywamy swoje piękno. I wtedy ono może emanować na zewnątrz. Świat pokazuje je nam jako szczęście, wolność i przeznaczenie realizowane w zgodzie z głosem Serca. Życie podsuwa Ci znaki, by Świat mógł Cię uzdrowić i poprowadzić tam, gdzie chcesz się znaleźć. Bywa gorzko, ale tylko na początku. Jeśli jednak, pomimo szczerych chęci, trudno Ci odczytać przekaz i zrozumieć podpowiedzi od Życia, Ustawienia Systemowe pomogą zrozumieć trudność i przejść do końca ścieżką uzdrawiającej transformacji.

Moim osobistym cudem w tej historii było odpuszczenie tego, by starać się dla innych - dla uznania Mamy. Bolało... ale tylko, gdy trzymałam się tej dziecięcej nadziei. I muszę to przyznać: było warto! A do tego mam... czarodziejską pracę! A jakie Ty masz super moce? Może chcesz je odkryć? IRI


Małgorzata IRI Jakubowska, kiedyś mała Czarodziejka a dzisiaj… Terapeutka Ustawień Systemowych w MADARY AM w nurcie IRI: Intuicyjny Rozwój poprzez Integrację JA


Obraz Sarah Richter z Pixabay

IMG_0840_edited.jpg
bottom of page