…a także na łące, w lesie, na ulicy, w sklepie, na strychu, w piwnicy. Kościół nie jest jedynym miejscem, gdzie możemy rozmawiać z Bogiem. Mamy bezpośredni kontakt z Boskim – z Praprzyczyną, ze Źródłem Istnienia i Życia. Bóg jest wszędzie tam, gdzie jesteś ty.
Bywa, że o tym zapominamy. Wierzymy w zewnętrzne zapewnienia pomocy w dotarciu do Boga. Zaczynamy korzystać z usług pośrednika - tłumacza boskich słów (np. księdza) czy specjalnie wyuczonych modlitw, obrzędów i rytuałów. Odwracamy się od naszej osobistej przestrzeni religijności i wchodzimy do tzw. „mentalnego kościoła” naszych zakazów, nakazów i podporządkowania się zewnętrznemu systemowi.
Mentalny kościół może przypominać wysoką katedrę z kamienia lub cegły zatopioną w półmroku, gdzie w ciszy, w powadze, na kolanach człowiek modli się wznosząc oczy ku niebu, i tak spędzając większość życia. Ten mentalny kościół przenosimy w nasze życie: nie układa nam się seks w małżeństwie, bo duchem nie ma nas przy partnerze, nie nosimy sukienek i długich kolczyków, w których wyglądamy świetnie, ale czujemy się jak przebrane, brakuje nam wdzięku osobistego albo luzu i swobody, również w dokonywanych wyborach związanych z pracą czy marzeniami.
W nagraniu zapowiedzi warsztatu „Mój Bóg Moi Bogowie” poprowadziłam pracę w wizualizacji wyjście z kościoła prosto na łąkę (możesz obejrzeć TUTAJ). Jeśli czujesz różnicę w ciele kiedy jesteś w kościele a kiedy wychodzisz na zewnątrz, to prawdopodobnie nosisz w sobie własny mentalny kościół.
PURPURA i CZERWIEŃ
Otrzymujesz od swojego życia różne znaki. Takim znakiem może być na przykład kolor, który w danym momencie cię przyciąga albo odpycha. Tak się ułożyło, że kolory towarzyszyły nam w wielu wglądach i pracach warsztatu dla kobiet „JA KOBIETA. Świadomą być Kobiecą być”. Tego dnia pracowałyśmy z tym czym jest dla nas czerwona szminka poprzez to jakie budzi skojarzenia i reakcje, gdy myślimy o własnym makijażu. A w zasadzie z tym, co stoi dla nas za szminką.
W jednej z prac zamiast szminki pokazały się dwa kolory: purpura i czerwień. Podążyłyśmy z uczestniczką za wglądem. Czerwień bała się purpury. Purpura dominowała czerwień, narzucała swoje zasady. I miała do niej dużo pogardy. W końcu usiadła na solidnym krześle. I tak w Polu pracy ujawniło się wydarzenie sprzed pokoleń, w które dotąd była w swojej duszy zaangażowana uczestniczka kosztem trudności w byciu kobietą w istocie swojej kobiecości.
Czerwień okazała się młodą Kobietą, pełną naturalnego piękna i wdzięku, zainteresowana życiem poza murami kościoła. Dla niej ważne było pole, łąka, las, powiew wiatru. Była zwykłą młodą dziewczyną z warkoczem, w czerwonej spódnicy w kwiaty i czerwonej kwiecistej chuście na ramionach.
„Moja babcia taką chustę miała…” – zauważyła Uczestniczka. Mogło tak być, bo to wydarzenie pamiętało sobą wiele kobiet, przez wiele pokoleń. I przez wiele kobiet to wydarzenie było zasilane ich życiem, ich lękiem przed przyjęciem własnej kobiecości ze wszystkimi jej aspektami.
Purpura z kolei stała się Biskupem o potężnej władzy i dużej pogardzie do kobiet. Biskupem, który budził lęk przed wyższą instancją. Oczekiwał podporządkowania, a kobiety w strachu stawały się uległe. Rezygnowały z przejawów kobiecości. Zamieniły kolor czerwony na czarne suknie i chusty przysłaniającej włosy. Śmiech ucichł, bo w kościele wymagana była powaga, a zamiast kontaktu z przyrodą miał wystarczyć klęcznik i modlitwy.
Młoda Kobieta została uwięziona w małym pomieszczeniu, bez okien i bez możliwości wyjścia na świeże powietrze. Czymkolwiek to więzienie dla Niej było, przeżyła w nim resztę swojego życia. Za co Ją ukarano? Za to, że nie spędzała wystarczająco dużo czasu w kościele, że przyciągała wzrok swoją żywotnością. Nie miała wsparcia w Ojcu i Matce. Rodzice się temu uwięzieniu nie sprzeciwili a może nawet zgodzili. Matka też. Mimo wątpliwości i wewnętrznego rozdarcia pomiędzy Córką a wiarą i słowami duchownych. Bo tak trzeba. Dla dobra Córki.
A jak się sprzeciwić takiej sile – całej instytucji kościelnej, hierarchom kościelnym? Jak zaryzykować, że Córka straci zbawienie? Bo ci, którzy pośredniczą w kontaktach z Bogiem mówią, że straci… Co jest prawdą? To ogromna wewnętrzna tragedia tej Matki.
Im więcej w uczestniczce pojawiało się uznania dla Losu młodej uwięzionej Kobiety, osobistej tragedii jej Matki, im więcej miała w sobie uznania wpływu biskupa jako sprawcy na kobiety i kobiecość w Rodzie, tym większa w Matce narastała odwaga. Odwaga, by po latach milczenia, cierpienia, strachu przed instytucją, lęku o Córkę stanąć i krzyknąć w twarz całej instancji i hierarchom kościelnym: „NIE! Już NIE!” NIE! Ze świadomością, że dla nich obu jest już za późno i czym to faktycznie było… "Już DOSYĆ!"
W sprawach Rodowych czas nie płynie tak jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To, że ktoś umarł nie zawsze oznacza, że sprawy i emocje umarły razem z nim. Czasami potrzebują dokończenia, uszanowania. To wydarzenie było wciąż żywe, tworzyło teraźniejszość uczestniczki. Wiele pokoleń kobiet przeżywało to wydarzenie w swoim życiu, by mogło w końcu znaleźć swoje rozwiązanie. Ta Matka dopiero teraz mogła stanąć za Córką i zatrzymać ten ruch uległości kobiet wobec pogardy. W zapisie pola morfogenetycznego tego Rodu pojawiła się nowa informacja: ja matka staje za swoją córką, nie dam jej zamknąć, nie dam siebie zastraszyć, będziemy kobietami w pełni kobiecości.
W końcu runął mur więzienia. Pojawiła się słoneczna łąka: słychać było brzęczenie pszczół, świergot ptaka ukrytego w gałęziach drzewa. I ulga dla wszystkich. Dla biskupa również. Kobiecość może wracać do kobiet w tym Rodzie. W wirujących spódnicach, radości życia wyrażonej w tańcu, celebrowaniu życia i Boskiego w kontakcie z przyrodą.
ŚMIERTELNY PORZĄDEK
W innej z prac, tym razem warsztatu „Mój Bóg Moi Bogowie Rodowi i Osobiści”, Bóg osobisty uczestnika stanął na plaży. „Dużo możesz zdziałać, masz szerokie perspektywy i swobodę decydowania o sobie. Jest super. Tylko tutaj przyjdź!”. Plaża była tym symbolicznym miejscem wolności i swobody osobistej. Bóg osobisty pokazywał sobą, że ten stan jest możliwy dla osoby dotąd unieruchomionej bo uwikłanej w kościelny i Rodowy ideał Porządku.
Instytucja kościelna wydaje się interesująca wielu Rodom, bo obiecuje porządek. Ale czymkolwiek ten porządek jest finalnie sprowadza się do zatrzymania, stagnacji. Bo to wyobrażenie porządku oczekuje niezmienności zasad i ludzi, oczekuje trzymania się tego co było „od zawsze”. A bez zmiany, bez transformacji to dla nas oznacza śmierć… W życiu taki porządek może oznaczać, że będziesz żmudnie pracował, bez specjalnie dobrego wynagrodzenia. Nie podejmiesz się swojej pasji, bo zawsze coś będzie innego i ważniejszego co cię zajmie. Będziesz wpadał w rutynę zadań i obowiązków.
Bóg osobisty może być tą twoją częścią ciebie, która potrzebuje luzu, kreatywności i swobodnego eksperymentowania. Może ci pokazywać kierunek w jakim możesz podążać np. tęsknotą i takim „drapaniem w duszy”. To drapanie w duszy rozpoznasz np. kiedy będziesz miał ogromną ochotę coś to zrobić, ale sobie odmówisz lub się powstrzymasz: bo nie ten czas, bo już za późno, bo to niepoważne, bo dzieci i żona, bo nie ma pieniędzy, bo nie wypada, bo nie potrafię, bo nie mogę uzyskać spodziewanego skutku mimo wysiłku itp.
Dla odmiany tym ruchem „życia po swojemu” może być odkładane dotąd pisanie książki, pieczenie tortów, które dotąd uważałeś, że przerasta twoje możliwości, czy zmiana pracy na taką zgodną z własnym talentem. Jednak Bóg osobisty nie wykona kroku za ciebie. Kroku, którym wyjdziesz poza kościelny a potem Rodowy Porządek.
Przy podjęciu pierwszych działań by żyć na większym luzie w zgodzie z sobą możesz usłyszeć wewnętrzny głos np. „powinieneś robić! robić! być wdzięcznym za to co dla ciebie zrobiliśmy - a tyle zrobiliśmy - więc teraz do roboty! a my ci tę robotę damy” Jeśli wytrzymasz ten wewnętrzny konflikt i nie zmienisz działania - dotrzesz na tę plażę. W przeciwnym razie utkniesz, bo Kościelny czy Rodowy ale ten sam mechanizm cię pochwyci – podporządkowanie.
Nie możesz uciec od swojego Rodu, od przekonań, od ruchu w którym jest. I nie ma takiej potrzeby. Możesz ten ruch zmieniać. Ruch Rodu zmienia się wraz ze zmianą jego poszczególnych członków. Zmianą ich przekonań, rozwojem za którym idzie zmiana wewnętrznej postawy wobec rodziców, życia, egzystencji własnego losu i wreszcie zmianą jakości życia. Ty jesteś członkiem swojego Rodu, więc twoja postawa też zapisuje się w Polu Informacyjnym Rodu.
Czasami taka zmiana wymaga czasu i kilku pokoleń by była zauważalna, ale ZRÓB TEN KROK bo może jesteś jednym z pierwszych – a nawet tym pierwszym, który zrobi ten krok… zmieni schematy Rodowe bo zacznie żyć swoim życiem - dla siebie, a w skutkach ubocznych zmieni je dla dzieci, wnuków.
Zrób dzisiaj coś – cokolwiek – inaczej niż dotąd.
Idź do sklepu inną niż zazwyczaj drogą, wyjdź na spacer jeśli zazwyczaj oglądasz telewizję, sięgnij po książkę, zadzwoń do znajomego, którego dawno nie słyszałeś. Ugotuj coś smacznego, kup świeże kwiaty.
Zrób coś co będzie przyjemne, ładne, wywoła uśmiech.
Coś co naprawdę LUBISZ robić.