top of page

Cisza, aż po horyzont

- Nie boisz się samotności? - zapytała, wbijając się w rytmiczny szum fal. - A wiesz, że nie? Od jakiegoś czasu polubiłam swoją samotność. W samotności pojawia się cisza. A cisza uspokaja. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczynam regenerować siły - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od linii horyzontu.

- Dlatego lubię morze poza sezonem. Prawie nikogo nie ma na plaży. Tu ktoś z psem, tam ktoś z wózkiem, jakiś dzieciak z głośnym szczebiotem rozgania krzykliwe mewy. W zasadzie zostajesz tylko Ty, morze i wiatr. - Taaaa... I ten głos... - skrzywiła się. - Jaki głos? - Twój własny głos! - A! - uśmiechnęłam się - no tak! Spotkanie ze sobą, kontakt z JA, słuchanie wewnętrznego głosu. To super być w kontakcie z sobą, usłyszeć siebie, co nie? - No nie wiem... - odpowiedziała bez entuzjazmu. - Ja boję się samotności. Nie znoszę zbyt długiej ciszy, zaczyna mnie nosić. Coś się musi dziać, bo inaczej zaczynam świrować. To przez ten głos. Nawet nie wiesz, co on mi wygaduje...

Nie drążyłam dalej tematu. Nie wiem co gada Jej głos, za to wiem, co mój głos potrafi wygadywać. I wiem, jak bardzo można unikać spotkania ze sobą - uciekać przed swoją ciszą - choćby w wino, w imprezy, w seks...

Milcząca obecność bywa bardziej wymowna niż setka - może i mądrych, ale jednak cudzych - słów.

Mój głos powtarzał słowa tych, których znałam. Drwiny ojca, który nie lubił "mięczaków", krzyki zmęczonej i rozdrażnionej matki, złośliwe uwagi nauczyciela, krytyka zazdrosnego partnera. Ciekawe, że mój głos powtarzał tylko te słowa dołujące, raniące, odbierające sens, radość, wartość i pewność siebie - jakby innych nie było. To te słowa zapisały się we mnie, jak melodia na płycie winylowej. I to zaciętej płycie... Przeżyłam, bo silna była moja wiara w to, że co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wzmocniona, mocno i długo trzymałam te ich głosy i słowa w sobie, poupychane skrupulatnie w różne zakamarki ciała i psychiki. I nie zmienił tego fakt, że z czasem ci ludzie odeszli, każde w swoją stronę, a sytuacje "nie do wytrzymania" już się skończyły i przeminęły. W samotności, w ciszy, w kontakcie z sobą, to wszystko wracało. Rzucałam w siebie tymi cudzymi słowami, teraz biorąc je za swoje, choć niektóre z nich wbijały mnie w ziemię, aż po stan depresyjny i lęk. Latami trwało, nim ten wewnętrzny złośliwy gwar zaczął zmieniać się w jeden, życzliwy głos. Dziś patrząc wstecz oddycham z ulgą - dałam radę!

"Ona też sobie da" - pomyślałam patrząc w jej wychłodzone wiatrem oczy - "chce czy nie chce, w jakiejś części siebie już wie, że jest to możliwe". Wróciłam do swojego samotnego spaceru po linii horyzontu, łączącej niebo i morze. A fale, jak to fale - nieprzerwanie szumiały, rytmicznie wypełniając naszą wspólną ciszę.

Małgorzata IRI Jakubowska

USTAWIENIA SYSTEMOWE

warsztaty konsultacje i sesje indywidualne

MADARY AM www.madaryam.pl

IMG_0840_edited.jpg
bottom of page