PROBLEM. Słowo niemile widziane, niekiedy nawet przytłaczające swoim imieniem. Magiczne słowo… bo jednym w słowie problem odpala cały program pt. „wyuczona bezradność”, drugich paraliżuje myśl że problem pokazuje innym jak „coś jest ze mną nie tak”. Trzeci… na słowo problem ślepną wybiórczo, by przypadkiem nie zobaczyć, o co faktycznie chodzi. Tacy to nawet zasłonią się Umysłem w swoim „nie wiem” albo „nie rozumiem”, jakby to miało być doskonałą wymówką, by przestać zajmować się tym, o co jest istotne. Dlatego wcale nie jest oczywiste, że od razu widzisz swój problem. Może nawet denerwujesz się, gdy inni zwracają ci na niego uwagę?
Jesteś TY, jest tak zwany PROBLEM i emocjonalny czop, który korkuje dostęp do natury JA.
„Każdy z nas ma swoje sprawy i od czasu do czasu może mieć wrażenie, jakby nim sterowały. A jednak nigdy nie wiemy jak dostać się do prawdziwej istoty problemu – przyczyny bólu, która stanowi jego podłoże. Stąd zajmujemy się nim tylko na powierzchni, albo ignorując go i udając, że nie istnieje, albo próbując przekonać samego siebie, że jeśli będziemy mówić głowie to, co trzeba , to będziemy w stanie się zreperować. Tymczasem ukryta przyczyna tkwi w naszym wnętrzu i zastanawiamy się, dlaczego nie możemy pozbyć się kłopotów, obojętnie, jak bardzo byśmy się nie starali.”
Brandon Bays Podróż
Będziemy przechodzić od języka Umysłu do języka Ciała... do tej książki jeszcze wrócę.
PROBLEM to informacja o nierównowadze, o zatrzaśniętych emocjach, które próbują wydobyć się na powierzchnię świadomości, o oddzieleniu się od naturalnych sił. Drogowskaz w jakim kierunku podreptać, by coś się wreszcie dokończyło. Problem to skutek - prowadzi ku przyczynie. Możesz go nazwać wyzwaniem, jeśli wtedy łatwiej jest Ci na niego spojrzeć, ale pamiętaj… słowo to tylko słowo. Gdy masz je „odczarowane”, to PROBLEM nie robi już problemu i nic nam przy nim nie odpala ;-) staje się sprawą do rozwiązania i zachętą do uzdrowienia. Dosłownie!
Detoks zaczęłam dopiero wtedy, gdy ZOBACZYŁAM, że mam problem. I dotychczasowe reakcje i sposoby radzenia sobie nie przynoszą efektu. To banał, ale… patrzeć i nie widzieć jest łatwiej, gdy potrzebujesz usprawiedliwienia dla siebie – no przecież…!
coś jednak robię. patrzę i patrzę! tylko nic nie rozumiem!
Ba! Z tego wysiłku niewidzenia niektórzy wolą dostrzec problem w dziecku, mężu, teściowej czy pracownikach lub szefostwie firmy. Można obwinić o tworzenie problemów los, życie a nawet własne ciało. Byle tylko nie zobaczyć, że samemu tworzy się problem.
U mnie nie było inaczej. Nie widziałam, choć patrzyłam na swoją rumianą twarz. Nie widziałam, bo uroczy rumieniec w końcu zamienił się w chorobowe grudki. Tego nie mogłam już zbagatelizować. Zauważyłam swój problem. To dobry początek. Na początek :) wzmocnij się INTENCJĄ. Napisz ją sobie i postaw przy łóżku, na biurku, przyklej na lodówkę w kuchni.
Dzisiaj MAM ZAMIAR zobaczyć to, co jest do zobaczenia. Poczuć to, co jest do poczucia. I wiedzieć to, co trzeba wiedzieć.
Dr Barbara De Angelis „Fizyka Duchowa”
A teraz czas wyciągnąć głowę z piachu, bo to nie koniec drogi! ;-) IRI
Comentários